VMware do bani – VirtualBox rządzi

VMware do bani – VirtualBox rządzi

Do tej pory do wirtualizacji używałem wyłącznie VMware w najróżniejszych odmianach. Zaczynając od VMware Worksation , kończąc na VMware ESXi , którego wymagania sprzętowe zabijają najstarszych górali. Ostatnimi czasy podjąłem decyzje o powrocie do wirtualizacji poszczególnych podsystemów w mojej firmie, a co za tym idzie jedna z maszyn pracujących jako centrala VoIP w oparciu PBX in a Flash oddała swoje zasoby na rzecz Debiana i… nowej centralki VoIP 🙂

PBX in a Flash okazał się nie być, aż tak doskonałym produktem. Pomimo uproszczenia w porówaniu z gołym Asteriskiem czy

FreePBX i tak jego konfiguracja i zasobożerość pozostawiała wiele do życzenia.

Okazało się, że można coś zrobić prościej a zwykle jest to równoznaczne z lepiej i tak właśnie odkryłem Askozie zbudowaną na silniku m0n0walla prostą centralke PBX. Wprwadzie nie ma nawet 1/4 funkcji PBX in a Flash, ale… można ją uruchomić na praktycznie każdym sprzęcie, jest bardzo prosta i intuicyjna w konfiguracji (bez problemu udało mi się zestawić dowolne kombinacje operator zewnętrzny <-> linia wewnętrzna) no i… zasadniczo nie taki był temat tego postu. Miałem pisać o VMware vs VirtualBox.

Tradycyjnie do pracy zaprzęgnąłem Debiana (niestetety FreeBSD nie daje sobie rady z VMware ani z VirtalBoxem). Instalacja niestety nie przebiegła bez problemów, trzeba było dociągać jakieś patch’e, a jak już się udało to okazało się, że brakuje mi jakiś modułów pomimo tego, że interface działa poprawnie. Czyli godzina pracy i dociągania nic nie dała, pomimo googlowania przez pare godzin VMware odmówiło posłuszeństwa. Teoretycznie łatwiej powinno mi pójść z ESXi, ale tutaj problem rozwiązał się w sposób naturalny – za mało RAMu, swoją drogą 512MB to faktycznie mało RAMu, ale jeżeli planuję odpalić 3 maszyny po 128MB na jedną to… chyba mam aż nadto ?

Dlatego moja decyzja padła na VirtualBox a którego używam na Macu jako alternatywie dla VMware Fusion , który zrobił się otyły i powolny. VirtalBox zainstalował się błyskawicznie (paczka waży raptem 30MB), po dodaniu magicznej linijki /etc/apt/sources.listapt-get -f install wszystko elegancko się zaciągnęło, zainstalowało i… uruchomiło. Prawie jak Mac OS/

Gdyby to kogoś nie przekonało do VirtualBoxa, to kolejna miła niespodzianka – za pomocą kilku poleceń utworzyłem wirtualną maszynę pod Askozie… w przypadku VMware musiałbym korzystać albo z VMware Server Console na Widowsie, albo z inteface przez WWW, który działa z prędkością portalu naszej-klasa.pl. Utworzenie wirtualnej maszyny jest bardzo ładnie opisane w manualu , które odnalezienie zajeło mi chwilę 🙂

Wyglądało to mniej więcej tak:

1. VBoxManage createvm -name "Windows XP" -register
2. VBoxManage createvdi -filename "WinXP.vdi" -size 10000 -register
3. VBoxManage modifyvm "Windows XP" -hda "WinXP.vdi"
4. VBoxManage registerimage dvd /full/path/to/iso.iso
5. VBoxManage modifyvm "Windows XP" -dvd /full/path/to/iso.iso
6. VBoxHeadless -startvm "Windows XP"

Czyli jak widać 6 prostych kroków do odpalenia maszyny, 1. tworzymy maszynę, 2. tworzymy dla niej dysk, 3. podczepiamy dysk do maszyny, 4. podczepiamy obraz iso, 5. podczepiamy iso do maszyny, 6. startujemy… no i tutaj najlepsze co może mnie spotkać, czyli… nie trzeba nam VMware Server Console czy innego badziewia… wystarczy nam zwykłe RDP żeby połączyć się z wybraną maszyną… niech mi ktoś powie, trzeba czegoś więcej do szczęścia ?

Dla tych, którzy nie odczuwają mojego entuzjazmu, mogę powiedzieć że VirtualBox ma też bardzo fajne GUI i wersje instalacją dla Windows i MacOS 🙂