Moje irytacje część 2

Internet jest wspaniałym źródłem informacji, a przynajmniej kiedyś był. Dzisiaj jeżeli chcemy kupić jakiś towar, to oczywiście najpierw szukamy informacji o nim. Jedyną informację jaką możemy znaleźć na pewno to CENA. No i o ile konkurencja ma taniej/drożej dany produkt. Poza tym odrobina informacji na stronie producenta (o ile taki postarał się o porządną stronę internetową). Wiadomo, że nie napisze on nic złego na temat swojego produktu. Szukać więc możemy w innych miejscach, tylko pierwsze 50 wyników zawiera właśnie sklepy i nieszczęsne porównywarki, które darzę szczerą pogardą. Naprawdę jestem w stanie znaleźć samodzielnie i sklep. Poza tym jeżeli ktoś jedzie na niskiej marży to mam gwarancje, że nie będzie miał ochoty ani mnie specjalnie dobrze uobsłużyć (za takie pieniądze?) ani szybko zrealizować mojej reklamacji.

Druga sprawa która mnie mocno wku… to kwestia informacji o produkcie. Poszukuję właśnie Hardtopa do mojego Hiluxa i… przejrzałem 20 stron różnych firm, na jednej znalazłem ceny. Do reszty trzeba zadzwonić i dowiedzieć się, że “nie ma”, “będzie za 3 tygodnie”, “nie wiem jaka jest cena”. Zacytuje tutaj jedną ze starych MP3 “to po kiego ch… wywieszasz ogłoszenie w gazecie”. Ja rozumiem, że nie da się mieć wszystkie na stanie, ale warto mieć informacje o cenie, warto mieć informacje o dostępności danego produktu, albo chociaż umieć ją udzielić w rozsądnym czasie. Aktualnie czekam na 2 telefony (od 2h) i tracę cierpliwość.